sobota, 15 lipca 2023

Czemu on a nie ja?

 W sumie nie wiem o czym pisze. Moje myśli a czyny są całkowitym przeciwieństwem.

Chce być szczera ale w tym samym momencie nie potrafię

Mam kogoś obok siebie. Zdradziłam osobę, jego zamiary i on dalej przy mnie jest.

 Po co?

Mam kogos niesamowitego obok siebie i ja wiem że nie jestem wystarczająca.

Mam kogos uroczego obok siebie, ale wiem że przez ostatnie lata jego uśmiech znika.

Mam kogoś kto mnie kocha, ale nie wiem jak to docenić.

Mam kogoś kto cierpi obok mnie, jednak jedynym pomysłem na pomoc tej osobie jest oddalenie się.

Mam kogoś kto próbuje  kochać mnie, jednak ja nie daje mu dostępu

Szukam ale kłamie i kłamie żeby wyszukać        

Nie potrafię, popatrzeć w oczy i wyznać co mnie dusi.

Brak powietrza, brak myśli

Ciężka stal, 

Mętlik i pustka w głowie

Nie mam sensu

Czemu on ma?

sobota, 18 października 2014

"Żyć w krwawej pustce" cz.6 Ostatnia

.......
...
...
Koniec.
Już nie będę sama.
Teraz..... ale och, te piękne światełka, ta cudna ciemność gdzie one ?
..
..
no gdzie?
...
...
                                                  *

Biegnę, potykam się, upadam. Nie wiem co się dzieję. Czuję że podłoga się trzęsie. Czuję...panikuję.
-Nie...- słyszę. Próbuję wstać, ale nie mogę się ruszyć. wszystko zaczyna się walić.
-Nie..proszę nie - Chcę  przekręcić głowę w stronę głosu, jednak przeszywający ból w kręgu szyjnym nie pozwala mi się ruszyć nawet o milimetr. Kręci mi się w głowie. Zaraz zwymiotuje. Moja głowa, szyja, całe ciało jest jakby sparaliżowane. jakby ktoś wbijał we mnie igły. W każdą cząsteczkę mnie. Czuję. Czuję ten ból. Nie wytrzymam. Chce krzyknąć, ale tego też nie mogę zrobić.
-Nie...- słyszę płacz - wróć do mnie proszę nie zostawiaj mnie. - chciałam temu czemuś powiedzieć. Że wszystko w porządku.
Kolejny ból, który zaczął rozprzestrzeniać się po moim ciele. Jakby woda...tylko że woda jest miła, przyjemna. To nie było miłe. Boli. Boli. Boli. BOLI.



                                                 *


-Pani córka została odurzona dużą ilością ketaminy, flunitrazepem i pigułką gwałtu zwaną GHB. Cudem jest to że jeszcze żyje.- Popatrzyłam na lekarza pół przytomnie. Ostatnie tygodnie były horrorem. Gdyby nie to że miałam przy sobie męża...nie wytrzymałabym.
-Jak to odurzona. - spytałam po raz setny. Wstałam i podeszłam do mężczyzny w okularach z grubymi oprawkami.- Nie było jej zaledwie 15 minut i mówi pan że w tym czasie zdążyła zostać otruta i zgwałcona?!
- To by wyjaśniało ciążę.
-Pan sobie ze mnie kurwa jaja robi.
-Olu..- usłyszałam głos męża za mną.
-Co z Magdą? - zapytałam nie patrząc na niego.
-Rzuca się po pokoju. Gada cały czas o jakiejś pięknej postaci. Skarży się że jest sama. Mówię do niej  a ona cały czas udaje że mnie nie zna. - czyli tak jak to było od 4 tygodni. Westchnęłam i upadłam ponownie na fotel.
-Nie mam już sił. - poczułam jak zbiera mi się na płacz. Płakałam dużo, naprawdę dużo. Przestań Olka. Weź się w garść. Popatrzyłam jeszcze raz na doktora i zacisnęłam dłonie w pięści.
-Czy  jej stan...- wzięłam głęboki wdech by mój głos przestał się trząść. - poprawi się ?
-Nie jestem pewien. Pierwszy raz spotkałem się z osobą która po zmieszaniu i zażyciu tak dużej ilości  środków halucynogennych przeżyła. Przykro mi to mówić, jednak nie sądzę by pożyła długo.- wpatrywałam się w niego jeszcze chwilę.
-Wynoś się pan.
-Olu..- poczułam dłoń na moim ramieniu.
-Wypierdalaj z mojego domu zasrańcu !
-Proszę pani, proszę się uspokoić.
-Uspokoić?! - pisnęłam nienaturalnie.- moja córka  umiera a pan mi się kurwa karze uspokoić?
Pan normalny jest ? Po prostu niech pan wypierdala stąd i nigdy mi się więcej na oczy nie pokazuje bo ukatrupie do cholery. Słyszy pan?! - popatrzył na mnie ze strachem w oczach.
-Mogę panią pozw.. - Zerwałam się z miejsca, chwyciłam dzbanek z kwiatami i rzuciłam nim w stronę przestraszonego mężczyzny.
-WYPIERDALAJ! WYPIERDALAJ KURWA MAĆ I NIE WRACAJ ! - wrzasnęłam dziko idąc w jego stronę. Poczułam że mój mąż łapie mnie za ręce od tyłu i przyciąga do siebie.
-Olu uspokój się. - Zaczął głaskać mnie po głowie. Próbowałam  się oddalić, ale trzymał mnie w mocnym uścisku.
-Moja córka ! - zaczęłam walić go po piersi. - Moja mała, moja Magda.
Dlaczego ona?



Dlaczego ?



                                            *


Rok później Magda umarła, nie odzyskała świadomości realnej. Jej  przypadek kilka razy został opublikowany w gazecie jednak po pewnym czasie ludzie zapomnieli. Sprawcy tego zdarzenia nigdy nie zostali złapani. Matka Magdy została wysłana do zakładu psychiatrycznego jednak po 3 dniach pobytu tam popełniła samobójstwo przez powieszenie się. Mąż pani Aleksandry wrócił do swojego miasta rodzinnego i aktualnie opiekuję się nim jego matka.
Magdalena nie urodziła. Poroniła gdy dziecko miało 7 miesięcy. 
Ta historia miała pokazać że  nie wszystko w życiu jest kolorowe i piękne. Ludzie którzy jeszcze wczoraj świetnie się bawili nazajutrz mogą popaść w poważną śmiertelną chorobę i już nic ich nie uratuje. Dlatego ciesz się tym że  żyjesz, że masz przy sobie osoby na których możesz polegać. Bo niektórzy ...nie mają tyle szczęścia co ty.







THE END





~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Pewnie spodziewaliście się dalszej części "pięknej postaci" jednak od początku pisania tej historii miałam w planie tak ją  zakończyć. To opowiadanie dedykuje dziewczynie którą poznałam na kolonii w zeszłym roku.  Dlaczego ? Dlatego właśnie że opowiadała mi jak będąc w klubie została odurzona ketaminą i zgwałcona. Jej ojciec popełnił samobójstwo zrzucając się z 7 piętrowego bloku. Ona go znalazła. To było jeszcze przed incydentem z klubu.  Po mimo tego wszystkiego co ją spotkało  nie poddaje się i aktualnie studiuje medycynę. Ma chłopaka, koleżanki i wspierającą ją i kochającą mamę.  Jej historię opiszę w właśnie tworzącym się opowiadaniu pt " Śmiertelnie powszechna"


Ale zobaczycie je dopiero w następnym roku ;) 




czwartek, 30 stycznia 2014

" Żyć w krwawej pustce" cz 5

Przód, tył, przód tył, przód, tył. Coo ? Jasno, za jasno, nic nie widzę. Przód, tył, przód, tył, góra, dół.
-Magda. - Co to za dźwięk ? Ktoś się ze mnie śmieje ? - Magda, przyniosłam ci lekarstwa przypisane od pana doktora.- jak krzyknę może zostawi mnie w spokoju i nie będzie się śmiać. 
-NIE ŚMIEJ SIĘ ZE MNIE ! PRZESTAŃ ! IDŹ STĄD KROWO !
-Magda przestań to ja twoja mama przecież byłam tu chwile temu i rozmawiałaś ze mną normalnie.
Czemu ta krowa się ze mnie śmieje ? O co jej chodzi? Piękna istoto halo ? Halo? Halooo!! Zostawiłaś mnie i teraz się ze mnie śmieją,  proszę cię wróć. Tu jest tak strasznie jasno. Bolą mnie oczy. 
-Magda weź to lekarstwo. - Co to? O  co chodzi ? 
BUUUUUUUUM !
Jaki przyjemy dźwięk.
BUUUUUUM !
Jak ładnie.
BUUUUUUUM!
Nagle zrobiło się przyjemnie ciemno. Jak miło. Teraz mogę się huśtać. Przód, tył, góra dół, góra, przód, tył.
BUUUUUM!
-Boże.- usłyszałam. Teraz się krowa ze mnie nie śmieje.Zaczęła śpiewać. Piękny dźwięk. 
-Śpiewaj dalej. Śpiewaj, bo to jest takie piękne. Ooooh  światełka- przede mną leciały w powietrze
czerwone światełka.
BUUUUUUM!
-Boże to wychodzi. Kochanie ! - krowa sobie poszła a ja dalej patrzyłam na te światełka.
BUUUUM!
To ja.
Ooooch ten dźwięk.
BUUUUUM!
-To ty prawda?
To ja
BUUUM!
-Ojejejej jak się cieszę. Gdzie jesteś  piękna postacio ?
To ja.
BUUUUUM!
-Wiem że to ty, ale gdzie jesteś?
Wychodzę.
BUUUUM!
-Ale ja cię nie widzę. Gdzie jesteś?
-Przed tobą, w tobie i poza tobą.
BUUUUUM!
-Nie rozumiem ?  Ja widzę tylko czerwone strzelające światełka, ciebie nie widzę. Jak wyglądasz?
Nagle do pokoju weszła krowa z jakimś brzydkim, łysym bykiem. Byk trzymał jakieś piękne narzędzie. Miało drewniany trzon a na początku była do niego przytwierdzona ostra płytka zakończona półkolem.
BUUUUM!
-Kiedy i gdzie mam walnąć?
-Wtedy kiedy to coś wyjdzie na razie się odsuń jej krew może być niebezpieczna.
O czym oni mówią. Głupie zwierzęta znowu zaczynają się ze mnie śmiać.
BUUUUUM!
Już niedługo się spotkamy.
-Szybciej. Proszę, szybciej. Oni się ze mnie śmieją.
BUUUUUM!

BUUUUM! 

BUUUM!

BUUUM!

BUUUM! 


poniedziałek, 4 listopada 2013

Żyć w krwawej pustce cz. 4

-Raz, dwa, trzy, cztery, pięć......pięć. Hihihihi, bułka ? Lubie huśtawki. - Myślę że lubię huśtawki. Ktoś obok śpiewa. Jak ładnie.
-Magda -  śpiewał ten głos- O boże moja biedna córeczka. - głos był tak cudowny. Czasami się załamywał i zmieniał tonacje. Czasami wysoki, piskliwy a czasami niski.
-Piękny. Zaśpiewajmy razem. -wyciągnęłam rękę by dotknąć utalentowanej postaci. -Zaśpiewajmy. Hihihihi, taaak będzie pięknie.
-Magda proszę uspokój się. Co ty mówisz. Moja córeczka. Kto ci to mógł zrobić. - nagle rozległ się piskliwy dźwięk jakby ktoś ocierał o siebie styropian. Brzydki dźwięk nie podoba mi się. Zacznę krzyczeć to  na pewno zniknie.
-Przestań. To dzwonek do drzwi, pewnie doktor przyszedł. MAGDA! Przestań.- piękny głos już nie był taki ładny. Już nie śpiewa. Może jeżeli zacznę się kołysać i ją naśladować to może znowu zacznie? Przechylam się w różne strony ale to nic nie daje. Śpiewam, ale piękna postać się oddala. Poczekaj ja nie skończyłam. Spróbowałam głośniej. Nie idź. Bo zostanę sama. Nie idź bo będzie mi smutno. Nie idź bo boję się zostać sama. Nie idź. Zostań. Proszę. Spróbowałam najgłośniej jak potrafię. Nie było już nikogo zostałam sama. Znowu sama.
- Nie jesteś sama. - ktoś szepnął.
-Kto to? To ty piękna istoto?
-Jestem jeszcze piękniejsza od tamtej postaci.
-Naprawdę?
-Naprawdę. Uwierz i podążaj za mną a nigdy już nie zostaniesz sama. Ja cię nie zostawię.
-Nie chce być sama. Ja lubię huśtawki. Nie chce się sama huśtać. Gdzie jesteś.
-Jestem w tobie. Jestem twoim dzieckiem. Jestem wspaniały, piękny i zawsze będę przy tobie.
-Dzieckiem? Ja lubię dzieci, bo one też lubią huśtawki.
-Chcesz się ze mną pohuśtać?
-Chcę. Tylko powiedz kiedy wyjdziesz ze mnie.
-Już nie długo i będziemy razem.
-Naprawdę?
-Naprawdę.- to było ostatnie słowo pięknej postaci.
-Dziecko Istoto gdzie jesteś? Gdzie poszłaś? Powiedziałaś że mnie nie zostawisz. Że zostaniesz ze mną. Gdzie jesteś?
.....Jestem w tobie i poza tobą. Wkrótce się spotkamy....

piątek, 6 września 2013

Żyć w krwawej pustce cz 3

Obudził mnie czyjś wrzask. Przynajmniej tak myślałam bo okazało się że to ja krzyczałam.

-Córciu - usłyszałam pukanie do drzwi-  napewno nic ci nie jest ?

-Tak mamo spokojnie - popatrzyłam w dół. - Hę? - dlaczego jestem  goła. - Spróbowałam sobie cokolwiek przypomniec, ale to na nic. Uch. Chce mi się rzygac.  Pobiegłam do łazienki i  zwróciłam   to co mi jeszcze zostało w organiźmie.  Jednak zamiast jedzenia  zaczęłam rzygac krwią."Co jest?" Nagle poczułam jakby mocne kopnięcie w brzuchu i znowu  zwymiotowałam.

-Córciu?- usłyszałam pukanie do drzwi i głos mamy-  Wszystko dobrze? boli cie brzuch?-Otworzyłam drzwi.

-Tak mamo  strasznie mnie boli. Czuje się jakby coś kopało mnie od środka.- Matka jak tylko na mnie popatrzyła od razu zbladła.

-C-córciu c-co ci się s-stało z ... -  jej twarz teraz zmieniła kolor z bladej w  zieloną.

-Przecież normalnie wyglądam. Odwróciłam się w stronę łazienki  i popatrzyłam w lustro.Jestem  pewna że mój wrzask było słychać w całym domu. To co  zobaczyłam  nie było normalne. Moje białka zamiast być białymi, były  niebieskie a tęczówki miałam całe czarne a źrenice białe i zwężone. Jak u kota. Z dolnej wargi wychylały się dwa  kły o zaokrąglonych  końcach. "Jak hipopotam" pomyślałam przez chwile i od razu się przeraziłam  tą myślą. Popatrzyłam w dół.  Mój brzuch był cały w zielonych żyłkach odchodzących od pępka. Bardziej zaokrąglony niż powinien O co tu chodzi? Odwróciłam się.

-Mam....o - moja własna matka celowała we mnie  nożem. Nie no to są jakieś żarty.

-KIM JESTEŚ ?! - Wrzasnęła dziko - Co zrobiłeś z moją córką demonie! - jej oczy nabiegły krwią a ręce zaczęły się trząść.

-Mamo..- powiedziałam drżącym głosem- to ja.

-Nie kłam ! - jej usta wykrzywił grymas strachu. - Nie jesteś moją córką.

-Mamo, to ja uspokój się. - zrobiłam krok.

-NIE ZBLIŻAJ SIĘ ! -  krzyknęła dziko i rzuciła we mnie nożem. Schyliłam się w ostatnim momencie nóż przejechał mi po plecach zostawiając po sobie długą głęboką ranę potem wbijając się w wannę która stała za mną, ". Co dziwne, choć gorąca krew lała mi się po plecach. To bólu nie czułam.

-Mamo..-  szepnęłam- To naprawdę ja. Nie wiem co się ze mną stało ale to naprawdę ja ! - tym razem krzyknęłam  i pobiegłam do swojego pokoju zamykając drzwi na klucz. "Co się stało z moja twarzą ?  Nie rozumiem...do tego..."  popatrzyłam na dół. Pode mną zaczęła się zbierać  wielka kałuża krwi.  Poczułam dziwny spokój. To tak jakby  każdy centymetr dywana który nasiąkł moją krwią był  jakby piórkiem  muskającym moje  spięte ciało. To jest...cudowne. Nigdy się tak nie czułam. Wcześniej by mnie to obrzydziło ale teraz poczułam zafascynowanie. Usiadłam i zaczęłam  głaskać  mokry materiał. Nagle usłyszałam  głośny tupot nóg. Popatrzyłam na klamkę która w tym samym momencie zaczęła się trząść.

- Wpuść mnie ! Magda ! Jesteś tam ? Jakiś potwór włamał się do naszego domu ! Magda otwórz chce się upewnić ze  wszystko w  porządku.

-W porządku. - odkrzyknęłam. - wszystko w  porządku. - szepnęłam i zemdlałam.

piątek, 9 sierpnia 2013

Żyć w krwawej pustce cz 2

Halo ? Jest u kto ? - zabrzmiało echo i nic po za tym.  Znajdowałam się w wielkiej sali bez okien. Obracając się we wszystkie strony szukałam wyjścia, ale nic nie mogłam, dojrzeć. Mimo iż widziałam zarysy żyrandoli to ani śladu włącznika. Zrobiłam parę kroków, każdy skutkował głośnym tupnięciem i plaskiem, jakbym weszła w kałużę. Nagle rozbłysło  błękitne światło które mnie na chwile oślepiło po czym zaczęło maleć. Wyciągnęłam rękę by dotknąć migoczącej kuli. Ta wraz z moim dotknięciem  wydłużyła się i zamieniła się w nagą postać. To ta dziewczyna z wcześniej. Hę? Moment? Zamrugałam. Popatrzyłam jeszcze raz.

- O kurwa ! - obróciłam się kucnęłam i zakryłam oczy dłońmi. To nie jest dziewczyna. Mimo swojej sytuacji i wcześniejszych wydarzeń poczułam na policzkach gorąco. To był mój  pierwszy raz kiedy widziałam męski członek. O Kurwa,  moja dziewicza duma została wyuzdana.

-Przepraszam ale czy...czy mógłbyś się  w coś ubrać?- w odpowiedzi usłyszałam charczenie i bulgot jakby się dusił lub czymś zachłysnął.

- Ja myślałam ż-że jesteś dziewczyną.- poczułam dotknięcie na ramieniu. Wzdrygnęłam się. Poczułam jak jego palce wbijają się w moje ramie a paznokcie przebijają się przez mięśnie. Ból był tak wielki że zapomniałam o  zboczeńcu. Zrozumiałam że to nie czas na zawstydzanie się. Aktualnie znajdowałam się chuj wie gdzie i naprawdę  zaczynałam się bać. Próbowałam się wyrwać z uścisku tajemniczej postaci. Czułam jak gorąca krew spływa mi z ran z ramienia na plecy i biust.

-Puść mnie -  wrzasnęłam.-  puścił mnie. Gdy chciałam rzucić się do biegu znowu mnie złapał ale tym razem dwoma rękami za łokcie. Zakręcił mną wokół własnej osi i rzucił.  Spadając próbowałam sie wesprzec rękami ale nie dałam rady. Wywaliłam się w  jakąś kleistą ciecz przy okazji robiąc 3 fikołki. Wylądowałam na boku. Miałam mroczki przed oczami. Próbowałam wstać ale znowu poczułam zimne ręce na swoich ramionach.  Próbowałam wrzasnąć, napluć mu w twarz cokolwiek byle uciec. Nie udało mi się ponieważ usta zaklejała mi ta dziwna kleista ciesz która   jest na podłodze. Koleś nie wiem dlaczego zaczął mnie rozbierać. Kurde nie dość że lata goły to jeszcze   nie chce robić tego sam.

-Puszczaj mnie ! -  udało mi się wybełkotać. Zaczęłam się wyrywac.  W odpowidzi   usłyszałam tylko warknięcie.- No puszczaj mnie.-Tym razem udało mi się  wrzasnąć. Ten  na to wygląda  mocno się wkurzył, chwycił moją głowe i rąbnął nią tyłem o podłoge. Straciłam przytomność

piątek, 21 czerwca 2013

Żyć w krwawej pustce cz 1

Żywiąc wielką nadzieję że rodzice nie zauważą mnie przebiegającą, ruszyłam w stronę drzwi domu.

-Gdzie się wybierasz młoda damo? – zapytał ojciec ujrzawszy skradającą się córkę.

-Kurde.- Szepnęłam – nigdzie?

-Czy uważasz nas za durniów?- uśmiechnęłam się.

-Mam odpowiadać na to pytanie ? – Zapytałam z niewinną miną.

-O dziecko tego już za wiele jazda z powrotem do pokoju.-opuściwszy głowę, udając skruchę  ruszyłam w stronę schodów, przeklinając rodziców. Boże! Co za tupet żeby zamykać 17 letnią dziewczynę domu w piątek o 22:30. Przecież nic mi się nie stanie. Muszę się wymknąć bo dłużej nie wytrzymam. Poczekawszy wcześniej aż zgasną światła przerzuciłam zaimprowizowaną linę z kołder i prześcieradeł przez okno. Miałam już w tym dużą wprawę, gdyż jak można się łatwo domyślić nie jest to mój pierwszy raz. Przerzuciłam nogę przez parapet, złapałam się liny i zsunęłam się gładko na ziemię. Sprawdziłam godzinę. 23:00… Może zdążę na cztery ostatnie piosenki. Poprawiłam fryzurę ruszyłam żwawo w stronę centrum miasta. Rozglądając się na wszystkie strony i patrząc czy przypadkiem wredna sąsiadka nie wychyla się z pod pomarańczowej firanki. Wredne babsko właśnie na mnie patrzyło i rozpoznawszy mnie chwyciła za telefon. Odwróciłam się i zobaczyłam że w tym samym momencie w naszym domu, w pokoju rodziców zapala się światło.

-Niech to szlag.-Nie przejmując się nowymi butami oraz perfekcyjną fryzurą układaną przez dobrą godzinę, ruszyłam biegiem w stronę parku. Rodzice pewnie już obmyślają karę. Przeklęta sąsiadka. Żeby ją te firanki udusiły kiedyś z nadmiaru kurzu. Zobaczyłam z daleka kolorowe światła i dźwięk rozdzierającej uszy muzyki. Przyśpieszyłam tępo. Gdy byłam już blisko bramy usłyszałam za sobą kroki. Odwróciłam się. Nic nie było widać. Kroki przybliżały się, stawały się głośniejsze. Osoba idąca w moją stronę powinna być już dawno widoczna. Ale widziałam tylko zepsutą latarnie która migała od czasu do czasu. W końcu zobaczyłam. Postać ta była niska i szczupła a jej włosy sięgały podłogi i cicho się za nią sunęły. Kroki nagle zostały stłumione przez coś czego nie mogłam do końca ujrzeć. Widziałam tylko czarną postać będącą coraz bliżej mnie z każdym mrugnięciem latarni. Nie wiem dlaczego tam jeszcze stałam. Chciałam uciec, ale nie mogłam, zupełnie jak bym była przyklejona do ziemi. Spojrzałam na nogi i z przerażeniem zobaczyłam że mam je po kostki zanurzone w asfalcie. Chciałam krzyknąć ale nie mogłam bo obydwie wargi się do siebie przykleiły. Z paniką zaczęłam grzebać w torebce i  spoglądać na postać zbliżającą się do mnie. Wymacałam gaz pieprzowy. Boże kocham cię tato może to w czymś pomorze. Patrzyłam jak postać załamuje się tak jak by nie mogła już iść dalej i czołga się do mnie. Uniosła głowę i zobaczyłam bladą twarz dziecka. Jej usta były otwarte w niemym krzyku pełnekrwi a jej oczy….zaraz..ona nie ma oczu. Jej białe ręce dosięgnęły moich kolan. Popatrzyła w górę swoimi pustkami i zaczęła się powoli po mnie wspinać. Korzystając z okazji psiknęłam jej gazem pieprzowowym w otwartą buzie i puste oczodoły. Postać zaczęła się rzucać. Jej paznokcie wbiły się w moje nogi. Poczułam ostry ból, próbowałam się wyrwać  z uścisku asfaltu. Udało się. Mrugnęłam a tego czegoś już nie było. Podwinęłam spodnie. Jedynym dowodem  na to że była prawdziwa było 10 dziur po 5 w każdym udzie. Mocno przerażona i rozdygotana zadzwoniłam  po ojca w tym samym czasie ruszyłam z powrotem w stronę domu. Postanowiłam że już nigdy nie wyjdę z domu. Nikomu nie powiem co zobaczyłam, czego doświadczyłam. Trzymałam tylko w garści gaz by mieć  pewność że nic się już więcej tego wieczoru nie wydarzy.

                                                                            *

-Nie wiemy co się stało. –Szeptali ludzie dookoła mnie.- uciekła z domu, wróciła po 15 minutach cała roztrzęsiona z pustym wzrokiem trzymając w ręku gaz. Nie odzywała się w ogóle do nas

 -Nic mi nie jest – wrzasnęłam- zostawcie mnie w spokoju.-wstałam, pobiegłam do pokoju i zatrzasnęłam za sobą drzwi. Popatrzyłam w lustro. Moja twarz nie przypominała dawnej mnie. Zamiast wesołej pełnej  entuzjazmu buzi, ukazywała się teraz blada neutralna twarz. Jedyną emocją ukazywaną przeze mnie była  wściekłość. Właściwie nie wiem do kogo. Rodziców ? Psychologa którego na mnie nasłali? Czy może na  samą siebie. Nie wiem. Nie wiem nic. Moje prawdziwe życie dobiegło końca w momencie pierwszego mrugnięcia zepsutej latarni. Blizny po palcach obrzydliwej postaci miałam nadal mimo że od tamtego momentu minęły 2 tygodnie.  I właśnie ja od 2 tygodni nie wychyliłam nawet czubka nosa z domu, ba z pokoju wychodziłam najwyżej na 5 minut. Z każdym dniem koszmary nawiedzające mnie stawały się co raz gorsze i mimo tego iż starałam się nie myśleć o tej strasznej nocy obraz czarnej postaci ciągle do mnie wracał. Położyłam się na łóżku nie zważając na wrzaski rodziców i dobijanie się do mojego pokoju. Zamknęłam oczy i pogrążyłam się w następny przerażający sen. Zaczynał się tak jak zawsze. Leżę na łóżku, patrząc na ścianę przede mną, z kąta w suficie wyłaniają się czarne nici. Po chwili wydłużają się i orientuję się że to nie są żadne marne nici tylko włosy. Próbuje wstać ale nie mogę. Czarne długie sploty sięgają ku mnie a ja nic nie mogę zrobić, zaczynam  krzyczeć, ale pomoc nie nadchodzi. Z rogu zaczyna powoli wychodzi twarz. Ta sama co nawiedziła mnie na ulicy. Z jej pustych oczu sączyła się powoli krew rozbryzgując się na moim białym dywanie.  Jej usta dalej szeroko otwarte wydawały dźwięk jakby ktoś kruszył styropian. Była coraz bliżej. Wyciągnęła do mnie swoje blade ręce.

Koniec snu był tak nagły, tak niespodziewany, że zaczęłam krzyczeć tak samo jak próbowałam w nim. Uspokoiłam się ale do pokoju już wchodziła mama i z tatą.

-Córciu nic ci nie jest ?

-Nie spoko mamo możecie iść.

- Na pewno ? Słyszeliśmy wrzask.

-Mówię że ze mną wszystko w porządku ! Po prostu miałam koszmar.-podniosłam trochę głos. Oni tylko popatrzyli na mnie smutno, odwrócili się i zamknęli za sobą drzwi. W oddali mogłam usłyszeć urywek  ich rozmowy.

-Zaczynam się co raz bardziej martwic. Nigdy taka nie była. Może zrobiliśmy coś źle. Boże co ze mnie za matka.

-Kochanie nie przejmuj się. Myślę że nie zrobiliśmy nic złego. Coś musiało się stać wtedy gdy wymknęła się z domu.

-Ale co to mogło być, przecież nie było jej tylko 15 min. Nie rozumiem jak…- Dalej nie chciałam słuchać,  ukryłam się pod kołdrę i zacisnęłam ręce na uszach. Nie, nie, nie, nie chcę. Chcę o tym zapomnieć, lub  zniknąć wszystko mi jedno byle za każdym razem jak zamykam oczy nie widzieć zakrwawioną twarz. Nagle poczułam przenikliwe zimno, mimo że leżałam pod kołdrą. Próbowałam poszukać jakiejś dziury w moim schronie. Wszystko w porządku, to dlaczego jest mi tak przeraźliwie zimno. Boję się stąd wyjść, boję się zastać na zewnątrz coś strasznego. Nie chce stąd wyjść. Coś nie daleko mnie zacharczało

- Jestem sama…- W tym samym momencie poczułam, że coś chwyta moja nogę. Coś tak przeraźliwie zimnego i przeraźliwie kościstego. Wtedy przed moimi oczami zaczął przewijać się tak jakby film. Moje własne odczucia zniknęły. Wszystkie moje zmysły zostały przekierowane tak jakbym była tą dziewczynką z  filmu który z niewyjaśnionych powodów pojawił się w mojej głowie.

Znajdowałam się w szpitalnym łóżku, przede mną wisiało wielkie lustro. Zobaczyłam swoje odbicie.  Miałam długie czarne włosy sięgające bioder, blada twarz, chude ciało, spierzchnięte usta. Najgorsze  były oczy. Dwie jarzące się na niebiesko kulki, które patrzyły się przed siebie bez wyrazu. Usłyszałam  szepty za drzwiami

-Nie ma już dla niej szans.

-Taka młoda dziewczyna.

-Na to wygląda że trzeba będzie ukrócić jej cierpienia.

-Ale, jak to, doktorze masz na myśli ?

-Tak..

-Nie może pan. Przecież to dziecko.

-A WIDZI PANI INNE WYJŚCIE ?! – wrzasnął.

-Ale..

-Chce pani by zabiła jeszcze kogoś ?

-Ale to nie jest jej wina!

-To w stu procentach jej wina. TO JEST POTWÓR!

-To jest dziecko!

-POTWÓR! Czy dziecku świecą się oczy? Czy normalnemu dziecku zdarza się zabić kogoś włosami. Poczułam straszy ból w sercu. Smutek…wściekłość…..zazdrość w stosunku do innych ludzi.. determinacja…poczucie winy…Wszystkie te uczucia wbijały się w moje serce jak oszczep. Nagle  zrozumiałam. Nikt nie chce mnie znać. Boją się mnie. Uciekają. Umierają ci co się do mnie zbliżą. Nagle cały smutek, cała nienawiść i ból wybuchnęły we mnie ze zdwojoną mocą.

-Nie zabijaj jej. Może chodzi o jej oczy. Jak się ich pozbędziemy to może stanie się normalna.

-Możemy spróbować. Anno podaj mi pistolet ze środkiem usypiającym.

Zaczęłam panikować. Nie zbliżaj się do mnie.

-NIE ZBLIŻAJ SIĘ DO MNIE ! –wrzasnęłam dziko gdy ktoś otworzył drzwi.

-Spokojnie. Czas spać. – Jakiś mężczyzna wycelował we mnie jakimś pistoletem. Poczułam mocne ukłucie w ramieniu. I nagle wszystko zgasło. 

                                                                     *

-Teraz wygląda jeszcze gorzej. To nie pomogło. Jej włosy zrobiły się jeszcze dłuższe.

-To może jej…. zgolimy?

-To nic nie pomorze. Musimy..

Zaczęłam się budzić. Nagle poczułam tak wielki ból w oczach że miałam ochotę sobie je wyrwać. Już miałam zamiar to zrobić gdy natrafiłam na pustki. Nie mam oczu. Pozbyli się moich oczu. Może chcieli  mi pomóc? W tym samym momencie sobie coś uświadomiłam. Oni nie chcą mi pomóc. Oni się mnie  boją. Bo jestem obca. Bo jestem straszna. Bo jestem inna. Oni chcą się mnie pozbyć. Zrozumiałam że  ta moja wcześniejsza wściekłość nie była kierowana do mnie tylko właśnie do tych ludzi. Nie  wytrzymałam. Wszystko co do te pory w sobie trzymałam wybuchło. Nie wiedziałam co się stało,  czułam tylko jak zaczynam się w coś wgryzać. Było miękkie i miało metaliczny posmak…jakby..krew. Nie mogłam się powstrzymać. Jadłam i jadłam. Usłyszałam wielki wybuch po chwili poczułam gorąco na całym ciele. Miotałam się i szukałam wyjścia, ale nie mogłam bo i tak nic nie widziałam. Po chwili straciłam przytomność.

                                                                         *

Poczułam że znów jestem w swoim ciele. Jednak teraz w mojej głowie zaczęły pokazywać się obrazy. Na pierwszym zobaczyłam zdjęcie tej dziewczyny którą przed chwilą byłam. Siedziała na szpitalnym łóżku,  ale była uśmiechnięta a obok niej stała kobieta. „Pewnie jej mama” pomyślałam. Drugim obrazem był wycinek z gazety. Jej nagłówek głosił „ZWIERZĘTA ZAATAKOWAŁY SZPITAL” a na dole było  napisane: „ Dnia 12 maja 1956 roku stado wściekłych niedźwiedzi wdarło się do szpitala dla ciężko chorych psychicznie. Źródła donoszą, że tylko jedna dziewczynka nie została zjedzona, lecz niestety  nie przeżyła wybuchu jaki nastąpił po ataku.

LICZBA OFIAR: 113

LICZBA OCALONYCH: 0

Sprawcy tej zbrodni nie zostali odnalezieni.”

Nie było następnego obrazu. Nie mogłam zorientować się co się właśnie stało. Popatrzyłam na swoje ręce a  potem na lustro obok łóżka. Byłam sobą. mizerną, bladą dziewczyną.  Nic nie słyszałam. Nie było  słychać dźwięku telewizora z dołu ani  nikt nie chrypiał mi do ucha.  Poczułam że jestem cała spocona. Poczekam chwile zobacze czy coś się wydarzy.  Poczekałam pięć minut, dziesięć, piętnaście i mimo że się nie ruszałam nic się nie wydarzyło. Myślę  ze już poszła. Ściągnęłam z siebie kołdrę i wywiesiłam nogi po za łóżko.  Powoli zsunęłam się by nie narobić hałasu. Nagle TRACH ! Wszystkie żarówki w pokoju wystrzeliły.  Rozległ się przenikliwy pisk. A w tym samym momencie gdy stanęłam na  podłodze coś złapało mnie za kostki i pociągnęło w dół.

Dalej była już tylko ciemność.

CDN.